Miesięczne archiwum: marzec 2025

Kierunek Azja

To, że nie można robić selfie z posągami Buddy, było dla mnie oczywiste i naturalne. Nie mam też zdjęć na tle popularnych atrakcji – nie siedzę na słoniu, nie pozuję w sari, nie balansuję na patyku obok rybaków. Nie dlatego, że nie miałam okazji, ale dlatego, że nie chciałam być częścią turystycznych widowisk, które często przysłaniają prawdziwe życie tej wyspy. Dla mnie liczyło się doświadczenie, nie inscenizacja. Wolałam patrzeć, słuchać, wdychać zapachy, chłonąć Sri Lankę wszystkimi zmysłami.

Obawy i ekscytacja przed podróżą

Bałam się. Długiego lotu, nieznanego miejsca, tego, czy będę czuła się bezpiecznie. Azja wydawała mi się odległa nie tylko geograficznie, ale i kulturowo.

Mimo to podjęłam decyzję – musiałam oczyścić głowę, zostawić za sobą smutek i żałobę. Potrzebowałam dystansu.

Poczułam, że jestem gotowa. Lot minął bez większych problemów (choć Boeing 737 nie jest wymarzonym samolotem na tak długą trasę).

A Sri Lanka? Powitała mnie ciepłem i gwarem nieznanego języka. I od pierwszych chwil wiedziałam, że to będzie coś wyjątkowego.

Pierwsze wrażenia – Sri Lanka wszystkimi zmysłami

Już na lotnisku uderzyła mnie ciężka, wilgotna fala powietrza. Zapachy przypraw, herbaty i kadzideł mieszały się w gęstej atmosferze. Potem były pierwsze przejazdy – za szybą autokaru migotały barwne sari, stragany z rybami i owocami, kolorowymi szczotkami i klapkami. Tuk-tuki wciskające się w każdą szczelinę między autami, pola herbaty i ryżowe tarasy, egzotyczne drzewa. Każdy dzień odkrywał przede mną coś nowego. Ślady kolonialnej przeszłości w architekturze. Mieszanka chaosu i harmonii.

Zwierzęta – zachwyt i refleksja

Jednym z najbardziej poruszających momentów było spotkanie z dzikimi słoniami. Swobodnie przechadzały się po drodze, przy hotelu, majestatyczne, zupełnie niewzruszone ludzką obecnością. Taki widok zostaje w pamięci na zawsze.

Nieco inaczej było w miejscu, gdzie turyści mogą „myć” słonie. Na pierwszy rzut oka wyglądało to niewinnie, ale im dłużej patrzyłam, tym bardziej czułam niepokój. Te zwierzęta nie leżały w wodzie z własnej woli. Były przyzwyczajone do ludzkiej obecności, ale nie było w tym naturalności. I choć nikt ich otwarcie nie krzywdził, wiedziałam, że nie chcę być częścią tego spektaklu.

Małpy? Te miały się świetnie. Biegały po świątyniach, wyjadały kwiaty z ofiar składanych Buddzie, robiły chaos, jakby były częścią tej kultury od zawsze.

Safari, które nie wypaliło (i dobrze!)

Miałam jechać na safari, ale… zwierzęta się pochowały. Poczuliśmy się wystrychnięci na dudka (dosłownie – jeden przebiegł nam drogę!). Być może inni by się rozczarowali, ale mnie cieszyło to, że dzika natura pozostała dzika. Nie było wymuszonych pokazów, nie było poczucia, że ingerujemy w coś, co powinno pozostać nienaruszone.

Lankijska kuchnia – eksplozja smaków

Jak można wrócić do zwykłego jedzenia po tym, co serwuje Sri Lanka?

  • Rice & Curry – zestaw kilku rodzajów curry, podawanych z ryżem, soczewicą, marynatami.
  • Pol Sambol – kokos z chilli, cebulą i limonką. Mała porcja, a eksplozja smaku!
  • Hoppers – chrupiące naleśniki ryżowe, czasem z jajkiem w środku.
  • Kottu Roti – siekane ciasto roti smażone z warzywami i przyprawami, dźwięk jego przygotowania rozbrzmiewa na lankijskich ulicach.
  • Owoce – mango, papaja, ananas, rambutan, jackfruit – intensywne, świeże, prawdziwe.

Jedzenie było dla mnie częścią tej podróży, opowieścią o tym miejscu. A teraz? Jak żyć bez tej feerii smaków? Na pewno podróż zmieni moją dietę.

Ocean, który uczy pokory

Patrzyłam na fale, na bezkres wody i myślałam o tym, co jest za nim. O innych lądach, innych podróżach, o tym, jak umowne są granice. W jego sile była surowość, nieprzewidywalność, ale i coś hipnotyzującego.

Rybacy na palach – dziś bardziej atrakcja dla turystów niż prawdziwa tradycja. Ale miałam szczęście zobaczyć inny połów – dziesiątki mężczyzn wyciągających sieć z oceanu, rytmicznie współpracujących. Było w tym coś prawdziwego, coś, co chciałam zapamiętać.

Buddyzm – cisza i refleksja

Świątynie tchnęły spokojem. Przez chwilę czułam się jak intruz, obserwując modlących się ludzi. Starałam się być niewidzialna, nie przeszkadzać w ich świecie.

To doświadczenie skłoniło mnie do refleksji o religii – o tym, jak silnie kształtuje sposób myślenia, daje nadzieję, ale i czasem zawęża perspektywę.

Lankijczycy – uśmiech, który zostaje w pamięci

Ludzie tu mają coś, czego brakuje w wielu miejscach – autentyczną radość życia. Życzliwość nieudawana. Dzieci w białych mundurkach, pełne energii dziewczynki z błyszczącymi oczami. I choć wielu z nich żyje skromnie, ich spojrzenia nie są smutne. Może to właśnie jest największa lekcja z tej podróży?

Zdjęcia, które opowiadają historie

Nie mam zdjęć „na tle”. Mam ujęcia codzienności, twarzy, kolorów, ruchu. Fotografuję, co mnie porusza, co chcę zapamiętać. A w głowie już kiełkuje nowy pomysł – może „100 azjatyckich inspiracji”? Karty coachingowe, które pomogą spojrzeć na życie inaczej.

Podróż, która zostanie ze mną

Sri Lanka to nie była zwykła podróż. To była lekcja. O uważności. O tym, co ważne. O tym, że chcę więcej. To dopiero początek mojej przygody z Azją.